Dziś - przyznaję się - nie będzie jakiegoś wymyślnego przepisu. Będzie za to coś prostego i szybkiego na obiad. Inspiracja? Chyba po trosze taka, że ktoś gdzieś zorganizował akcję "Po prostu kotlet do obiadu". Są tacy, co mnie wyśmiewają, że chcę na bloga dodawać przepis na kotlety mielone...
Ale - przecież doskonale pamiętam moje kulinarne "początki", jak nie miałam bladego pojęcia jak do tematu podejść. Niby mama robiła, niby często jadałam. Ale jak mam zrobić sama??? Więc - może akurat komuś przepis podpasuje :) A dla siebie zapisuję z powodu przypraw, które wymyśliłam, że można dodać i rzeczywiście dobrze kotletom zrobiły :)
Jeszcze jedno - przed przepisem właściwym. Otóż wybór mięsa. Zdecydowanie polecam mielenie mięsa w domu swoją/pożyczoną maszynką do mięsa. Ew skożystanie z pomocy pań/panów w sklepie mięsnym, gdzie to można sobie palcem wybrać "o to poproszę i poproszę mi zmielić". Moja znajoma niedawno wysłała męża do sklepu, po mielone. Kupił. Ale nie zajmował się czytaniem składu. Miało tyle barwnika różowego, że po podsmażeniu zamiast brązowieć - robiło się jeszcze bardziej różowe... brrrrr...
Druga mięsna myśl jest taka, że można zrobić wieprzowo-wołowe (i takie chyba lubię najbardziej), ale ten przepis będzie tylko na wieprzowym (z łopatki), bo akurat takie miałam.
Składniki:
- 1 kg mięsa
- 1 duża cebula
- 1 czerstwa bułka
- 2 jajka
- 2 łyżeczki soli
- troszkę pieprzu
- szczypta imbiru
- cząber (pół łyżeczki? tak na oko...)
Wykonanie:
Bułkę namoczyć (w wodzie, nie dużo), cebulę obrać i pokroić na ćwiartki (lub tp), mięso pokroić na mniejsze kawałki. Następnie wszystko to przepuścić przez maszynkę do mięsa. (Kolejność w zasadzie dowolna, ale dobrze jest cebulę dosyć wcześnie zacząć wrzucać - to wtedy mniej jej zostanie w postaci resztek po zmieleniu... ).
Jestem zdecydowanie za tym, by cebulę mielić - wtedy nie czuć jej kawałków w kotlecie :).
Następnie trzeba do tej mięsnej masy dodać jajka i przyprawy i dokładnie wymieszać.
Dalej zostaje lepienie kotletów. Trzeba wziąć garść mięsa, uformować kulkę, obtoczyć w bułce tartej i uklepać - by powstał kotlet. Wielkość już każdy tam sobie indywidualnie określa...
Smażyć na gorącej patelni, na tłuszczu. Z obu stron na rumiany kolor. Po przewróceniu na drugą stronę można lekko pougniatać, by woda z kotleta wyciekła.
Smacznego!
W Twoim wykonaniu nawet mielone pięknie wyglądają!
OdpowiedzUsuńno proszę Cię... jestem załamana tymi zdjęciami... to co wstawiłam - już zrobionych, to takie co najmniej mnie w oczy kole...
Usuńjuż nie pamiętam, kiedy zrobiłam zwykłe mielone. Zawsze upycham je marchwią albo serem...albo i tym i tym na raz:)
OdpowiedzUsuńo. proszę, upchanie marchwią brzmi zdrowo :) A serem... mmmmm... :) czuję, ze wypróbuję
UsuńNajzwyklejesze jest zazwyczaj najpyszniejsze:)
OdpowiedzUsuńTak, czasem trzeba wrócić do korzeni
Usuńz własnego przemiału najlepsze
OdpowiedzUsuńzdecydowanie
Usuńi takie właśnie lubię najbardziej
OdpowiedzUsuń:)
Usuńa ja najczęściej mieszam wieprzowe z drobiowym...
OdpowiedzUsuńNo proszę, a na to nie wpadłam..
UsuńBardzo ciekawy pomysł, aż muszę srpróbować jak wyjdzie w smaku :)
OdpowiedzUsuńpowodzenia! :)
UsuńJa dziś robiłam mielone z ryby ;) Za zwykłymi mielonymi nie przepadam, ale raz na jakiś czas robię - dla Mężusia ;) Imbir i cząber - tego nie próbowałam, chyba wykorzystam pomysł :)
OdpowiedzUsuńmielone ryby... ? a jakie ryby do tego bierzesz.. ? i skąd?
Usuń