Pomalutku, powolutku kończy nam się czas karnawału... Niebawem ostatki. Mnie ostatki kojarzą się nieodłącznie z faworkami. Całe lata myślałam, że samodzielne zrobienie faworków graniczy z cudem lub też jest aktem niesamowitego heroizmu....
A tu proszę. Dobry mąż i dobry przepis, to jest aż nad to, by pokochać coroczne robienie faworków :) Tak - zdecydowanie choćby jedna osoba do pomocy się przydaje - dzięki temu robota może iść taśmowo. Można spokojnie zacząć smażenie zanim wyszstkie faworki będą gotowe.
Tym razem, przed przystąpieniem do pracy, należy zadbać aby oprócz wszystkich składników i sprzętu, w kuchni był dobry wyciąg lub możliwość wywietrzenia domu... Bo smażony olej lub smalec nie jest najpiękniejszym zapachem świata...
Orginalny przepis pochodzi znów od pani Neli Rubinstein "Kuchnia Neli" - uwielbiam tę książkę!
Do roboty! Przepis na 8 tuzinów, jak twierdzi pani Nela. Ja twierdzę, ze to jest taka ilość na jeden wieczór na niewielkie spotkanie znajomych. Niestety te faworki wychodzą wyśmienicie....
SKŁADNIKI:
- 1 jajko
- 2 żółtka
- 1 łyżka stołowa octu
- 2 łyżki stołowe rumu
- 2 łyżki stołowe cukru
- 1/4 łyżeczki soli
- 1/3 szklanki śmietany
- 2 łyżki stołowe zmiękczonego masła
- 2 szklanki (280 g) mąki (często wchodzi jej więcej - trzeba po swojemu zawsze ocenić)
- 0.5 - 1 kg smalcu (ew. oleju) do smażenia. (ilość zależy od wielkości garnka i od tego jak dobrze będzie się odcedzało wyjmowane faworki)
- cukier puder - do posypania. (szklanka spokojnie...)
Teraz tak. Po pierwsze ciasto. Można przygotować wcześniej i przetrzymać w lodówce, bądź zamrozić. Ale robienie ciasta dzień wcześniej, by później było szybciej, nie jest konieczne - bo samo jego wyrabianie trwa krótko.
Początkową fazę wyrabiania można wykonać mikserem. Spokojnie.
W misce ubić jajko i żółtka, po czym dodać ocet, rum, cukier sól oraz śmietanę. Jak już wszystko będzie dobrze wymieszane - dodać masło - czynność powtórzyć. Dalej do masy dodawać po mału mąkę. (W pewnym momencie ciasto zrobi się zbyt gęste, by je dalej mikserem wyrabiać - wtedy trzeba przejść na stolnicę. ) Wyrabiać tak długo,aż zacznie odchodzić od rąk. To jest ten moment, gdy może się okazać, ze 2 szklanki mąki to było mało.
Pięknie wyrobione ciasto przykryć i odstawić na ok 10 min.
Czas na najcięższą robotę - wałkowanie i formowanie ciastek. Trzeba wziąć ok 1/5 całości i rozwałkować tak cienko, że prześwituje nam stolnica przez ciasto. Tak przygotowany placek pociąć na paski a z tych pasków pojedyncze faworki. Wymiary dowolne. Powiedzmy 1,5 cm x 6 cm. Każdy taki wąski pasek trzeba naciąć po środku (nacięcie powiedzmy na 2-3 cm). Przez szparę, która w ten sposób się utworzy trzeba przeciągnąć jeden z końców paska.
Smażenie.
Smalec rozgrzać pożądnie w dużym, płaskim rondlu. (tylko nie za porządnie. jest taki sposóbna sprawdzenie, czy jest już dobrze - wrzuca się kawałek nienajświeższego chleba - powinien zbrązowieć w ok 45 sek).Faworki wrzucać na rozgrzany tłuszcz i kilkakrotnie przewracać (minimum raz). Smażenie pojedynczego faworka trwa krótko - ok 15 sekund. Wrzucony kawałek ciasta najpierw opada, po czym z sykiem szybciutko wypływa i pęcznieje i lekko się rumieni, twardnieje. Po przewróceniu na drugą stronę rumieni się i ta druga strona. Moje doświadczenie jest takie, że nie jestem w stanie kontrolować procesu smażenia więcej niż 4 faworków na raz.
Usmażone faworki wyjąć na bibułę/ręczniki papierowe - aby cały pozostały tłuszcz się wchłonął.
Jak już część faworków jest gotowa, posypać lekko cukrem pudrem.
Smacznego!
Ja się jutro biorę za faworki. Wszędzie są przepisy z ubijaniem ciasta wałkiem, nigdy tego nie robiłam i nie wiem...zaszaleć w tym roku? :))
OdpowiedzUsuńu mnie chyba nie ma nic o ubijaniu ciasta wałkiem. Ale faktem jest, że zagniatanie ciasta to cięzka robota....
UsuńDzisiaj zrobiłam. Faworki są przepyszne. Dziękuję za super przepis :)
OdpowiedzUsuńCzy można pominąć rum?...
OdpowiedzUsuń