Tak tak - to tylko pochwała mojego męża! Otóż Panie i Panowie. Wczoraj wieczorem/ w nocy, udało nam się ulepić i usmażyć 313 Wileńskich Uszek - czyli podstawowego dania wigilijnego. Są niebiańsko pyszne i ogromnie pracochłonne...
Oto dowód - zdjęcie 1/3 (a nawet mniej) wykonanych cudeniek... :)
To są chyba nawet bardziej pierogi z grzybami. Tradycja wileńska moich dziadków.
W skrócie (skrótów) - robi sie tak:
1. Należy przygotować dobry farsz z grzybów.
2. zagnieść ciasto wg przepisu (poniżej)
3. rozwałkować ciasto na grubość ok 2 mm (jak na faworki)
4. ulepić pierogi z farszem
5. smażyć na głębokim oleju na rumiany kolor.
Prosto brzmi, nie? ;) Pewnie dla wprawnego kucharza to pestka. Dla mnie - wyzwanie. Czy na pewno wyszły pyszne - dowiemy się już jutro :) :)
Przepis na ciasto (podstawowy):
- 1,5 kg mąki pszenej
- 1,5 łyżeczki soli
- 2 żółtka
- 2 jajka
- ok 800 ml jogurtu
Kiedyś, kiedyś na pewno znajdę wystarczająco dużo czasu by cały proces ich przygotowywania opisać.
A tak wyglądają tuż po wyjęciu z oleju ------------->
Szaleni! :) Podziwiam! Ja się lenię i zrobię krokiety ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie podpieczone i chrupiące - narobiłaś mi smaczku :)
OdpowiedzUsuńU mnie w domu w wigilię od pokoleń. Pycha!
OdpowiedzUsuń